Antysidór reaktywacja

niedziela, 11 stycznia 2015

Nadzwyczajny ptak.

Notka 16

   Ojciec mój, mówi Jan Duklan Ochocki, w roku 1774, jeździł odwiedzić matkę swoją w województwie Lubelskim, w ziemi Łukowskiej zamieszkałą, która tam dożywociem trzymała majętność po dziadzie; jeździłem i ja z ojcem. Odwiedzaliśmy familiję mieszkającą w ziemi Łukowskiej i byliśmy w Warszawie.

    Przypominam sobie, że ojciec kupił wówczas półarkuszowy sztych, na którym wyobrażony był dosyć duży ptak, podobny coś do dudka, mający na głowie jakieś rożki. Na piórkach jego po całem ciele były trupie główki, a w pośrodku dwie większe głowy trupie z koronami. Pod spodem wypisana była obszerna explikacya, że ptak ten w dzień zaduszny w Paryżu, wleciał przez okno do audyencyonalnej sali królewskiej i usiadł na tronie, jakby chciał żeby go wszyscy tam znajdujący się pod ówczas widzieli. Nim zdziwieni przytomni namyślili się pochwycić to zjawisko, ptak zerwał się i zniknął.
    Żyją dotąd trzy osoby, które ten sztych jak ja widziały; rzecz zapewne nie do wiary, nie chciałem nawet o niej wspominać tutaj, ale mnie ośmielił hrabia Henryk Rzewuski, który mi powiadał, że anegdotkę o tym ptaku słyszał podobnież od ojca żony swej hrabiego Grocholskiego, starszego odemnie. Wierzono w to natenczas jak w cud i przepowiednią jakąś, a politycy różne ztąd wyciągali wnioski. O tego rodzaju ptaku w historyi naturalnej wzmianki nie ma; prawdziwy czy zmyślony był już naówczas wieszczbą tej rewolucyi, która w lat czternaście cały kraj ogarnęła, a w ośmnaście potem, pod topór skazała dwie koronowane głowy.
   Mamy tu o tym jakoby cudzie na piśmie notatkę, zostawioną w kalendarzu sławnego Duńczewskiego, ręką mojego ojca.
   5 Octobris, powróciwszy z drogi od Imości Dobrodziejki matki mojej, którą zdrową zastałem i zostawiłem, przywiozłem zegarek złoty kameryzowany z emalią, sprzączki do trzewików kameryzowane i obraz w srebro oprawny Matki Boskiej Częstochowskiej w prezencie dla mojej Frani od jejmości dobrodziejki matki mojej, a z Warszawy kopersztychów trzy. Z tych jeden darowałem Imość dobrodziejskim rodzicom naszym, a drugi Im. pani starościnie Niżyńskiej ciotce mojej żony. Wyrażono na tym kopersztychu ślicznie jak żywy udanego ptaka, ten cały w trupich główkach, a na środku na skrzydłach ma dwie trupie głowy z koronami; pod spodem explikacya że ten ptak wleciał na pokoje królewskie w Paryżu w dzień Zaduszny, usiadł na tronie, a potem zniknął.
Za te trzy kopersztychy dałem trzy talary.

1 komentarz:

  1. Nic tak nie potrafi spieprzyć historii jak nieobiektywni historycy XX wieku, mówiący tylko o sprawach przyziemnych i przedstawionych jeszcze przez filtr wlasnego widzi mi się, w oderwaniu od realizmu pierwotnych źródeł. Uwielbiam takie opisy jak ten powyżej, bezpośrednio z życia wzięte i z minionych wieków, bo ukazują jacy byliśmy i do czego powinniśmy wrócić.

    OdpowiedzUsuń