Antysidór reaktywacja

czwartek, 29 stycznia 2015

O dyable we dworze. Wieruszyce 1904 rok.

Notka 52.


   O dwa kilometry drogi od miasteczka Łapanowa na spadzistej górze sterczą ruiny zamku, niegdyś do rodziny Nawrockich należącego, dziś własność państwa Meysnerów. Zamek ów wielki był zbudowany z kamieni ciosowych, a szczyt swój wznosił dumnie wysoko ponad okoliczne góry. Dziś nawet zniszczony i do połowy zburzony wzbudza podziw postawą swoją.
   Opowiadają, że w zamku tym od jakiegoś czasu, a mianowicie gdy sprowadziła się tam dzisiejsza rodzina Meysnerów, zły duch obrał sobie za mieszkanie jedno ze środkowych piąter i wyrządza ludziom rozmaite psoty. Właściciel zamku, nie mając spokoju od burzliwego lokatora, którego nie mógł się pozbyć żadnym sposobem, wyniósł się do oficyn, gdzie stale mieszka, a zamek przeznaczył na spichlerz i oddał do swobodnego użytku znienawidzonemu mieszkańcowi.
   W dzień zazwyczaj, jak się zdaje, zły śpi spokojnie lub rozmyśla, jakie to nowe psoty wyrządzić panu zamku. W nocy dopiero wyprawia harce i gonitwy tak hałaśliwe, że zdaje się, cały zamek runie w gruzy. Pod rozmaitemi postaciami krąży on koło zamku i namawia ludzi, aby z nim szli do piwnic, a tam koło północy znajdą tyle złota, że można z niego postawić wieżę. Wtedy mogą sobie nabrać skarbów ile zechcą, byleby tylko udali się tam z nim razem. Jednakże nikt nie chce się odważyć na czyn taki, wiedząc dobrze, co spotkało poprzedników śmiałych, których znajdywano w zamku bez duszy ze śladami palców na martwych twarzach, pochodzących zapewne z walki ze złym duchem.
   W głębi jednej z piwnic ma się znajdować kolebka ze złota.
   Zły duch pozwala niekiedy ciekawym zajrzeć do swej siedziby, ale zbyt natrętnych zatrzymuje u siebie przez kilka godzin, wyprawia sobie z nich igrzyska rozmaite, a wypuszcza dopiero wystraszonych i ledwie żywych.
   Jeżeliby ksiądz z krzyżem w ręce wszedł do piwnic, gdy drzwi będą otwarte, mógłby zabrać wszystkie nagromadzone skarby. Wszyscy wiedzą o tem, więc też gdy niedawno temu w Wielki Piątek pastuszek mały zobaczył otwarte wejście do piwnicy, pobiegł natychmiast do proboszcza i zawiadomił go o ważnym wypadku. Ksiądz, znając podanie, wybrał się natychmiast z procesyą, aby skarby nagromadzone zabrać, lecz w drodze zatrzymany przez babę, przybył za późno i wejścia do piwnicy znaleźć już nie mógł.
   Służba dworska opowiada, jakie psoty wyrządza ów kusy panek. Jednego razu wieczorem podczas wieczerzy zajechał pod okna sali jadalnej wół na koniu i zapukał do okna. Właścicielka zamku kazała lokajowi zobaczyć, co to za widowisko, lecz nagle wszystko znikło. Czasem w południe słyszy czeladź dworska, że ktoś gwałtownie ciągnie wodę ze studni. Skoro jednak które z ludzi wyjrzy, ustaje ciągnienie, a w pobliżu studni nie widać nikogo. Niekiedy w nocy słychać, jak ktoś okrutnie młóci w stodole na maszynie. Zachodzą parobcy, a tu nie ma żywej duszy. Każdy się skarży na figle i psoty złego, a właściciel zamku ma podobno sprzedać dobra, jeżeli tak dalej będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz