Antysidór reaktywacja

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Pasiecznik. Buczacz 1906 rok.

 Notka 23

   Pasiecznik jest to sobie mały chłopczyk, porządnie ubrany z czerwoną czapeczką na głowie i z fajką na długim cybuchu. Trzymają go bogaci gospodarze, aby im pilnował gospodarstwa, a szczególnie pasieki. Nazwiska jego nie wolno powiedzieć, a najbardziej gniewa się, gdy go kto nazwie czortem. Chłopi nawet w opowiadaniach o pasieczniku nie ważą się jego nazwiska powiedzieć, aby dyabła nie wywołać, tylko mówią o nim przez trzecią osobę mówiąc: "On".
   Pewien parobek dostał się na służbę do bogatego chłopa, o którym powiadano, że ma pasiecznika.
   Raz parobek nocował w pasiece, tymczasem "On" go zobaczył i zaczął na parobka dym z fajki puszczać. Parobek podniósł głowę i zobaczył maleńkiego chłopczyka, który mu się z ciekawością przypatrywał. Rozgniewany parobek porwał cep i nuż za nim gonić po pasiece, lecz "On" jak kuna uciekał po wszystkich kątach. Parobek bił ciągle cepem i mówił: "Raz,raz,raz", a był to mądry parobek, bo gdyby był powiedział: "Dwa", byłby mu "On" głowę urwał. Gdy się parobek zmachał, spostrzegł z przerażeniam, że stodoła się pali, a tu nie ma którędy uciekać, aż tu zobaczył okno tarniną założone. Wyrwał tedy czemprędzej tarninę i uciekł przez okno, patrzy, a pasieka jak stała tak stoi, tylko przestraszone parobczysko ręce sobie pokaleczył. Nie dość na te, zaczął uciekać do domu, ale "On" drogę mu na bagna skierował. Parobek wpadł do błota i byłby utoną, ale zobaczył światełko, a tatunio mu mówił,że "On" czasem w postaci światełka goni po bagnach i ludzi topi. Został tedy w błocie do samego rana, dopiero jak się rozwidniło,poznał gdzie był i wrócił do domu.
   U tego gospodarza było w stodole sześć beczek jabłek. Otóż parobek ten chciał raz sobie wziąć kilka jabłek, podniósł pokrywę, a tu "On" przemienił w "hadiukę" ta na parobka. Ten w nogi, ledwie ze życiem uciekł. Podziękował tedy za służbę, chociaż mu tam dobrze było.
   Gospodarz tedy przyjął do służby dziewkę. W jesieni robiono u niego miód do picia, a potem w Buczaczu żydom sprzedawano. Gospodarz mówi do dziewki: "Nie pij tego miodu, bo sobie narobisz kłopotu". Nie wiedziała ona, że nocną porą "On" dolewał gospodarzowi do miodu mocy. Jakoś raz w niedzielę napiła się dziewka z beczki słodkiego miodu i wyszła na ogród. Patrzy, a to idą dwaj panicze w czerwonych czapeczkach i proszą ją do tańca. Muzyka rżnie od ucha, dziewce nogi zaczynają podskakiwać, a panicze koło niej hulają i cieszą się. Wtem ktoś krzyknął dziewce do ucha: "Maryanna uchwyć się wianka".
   Dziewka to zrozumiała i złapała za szkaplerz, co go miała na sobie. Patrzy a tu panicze uciekli, a ona z pokaleczonemi nogami w błocie siedzi. Nie chciała już więcej u tego gospodarza służyć.

Antoni Siewiński, nauczyciel w Buczaczu.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe!
    Zamieszczam przykład jak już w tym jednym powyższym opisie, kryje się wiele cennych informacji, posiadających analogie do podobnych zdarzeń z innych stron świata - i tak odnośnie relacji kościelnych jak i świeckich: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2015/01/zbiory-koniczyny-i.html

    OdpowiedzUsuń