Notka 64.
Razu pewnego, gdyśmy żęli z Jasiem Sobkowem na polu zwanym Obłok w Stalach, a było to w roku 1871, jak wielki grad spadł we wsi, widzieliśmy dwóch olbrzymów. Właśnie chmura nadciągnęła nad las i zdawało się, że już zawadzi o wierzchołki drzew, podrze się na kawałki i wszystka woda się z niej wyleje. Zrobiło się tak straszno, że pomyśleliśmy, iż teraz będzie już trzeba zginąć. Aż tu zjawiło się dwóch olbrzymów, oparli się o chojaki, a pot lał się im z czoła jak woda. Jeden krzyknął na drugiego: "podaj liny". Wtenczas złapali chmurę i szarpnęli nią tak silnie, że poleciała na grębowskie pola. Ale też ci olbrzymi mieli wielkie ręce-żebym nie skłamał-to garść u nich była jak łódka na hrabiowskim stawie. Kiedy takim olbrzymom zabraknie wody..., wtedy modlą się do słońca, i słońce spuszcza in tęczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz