Notka 162.
"Z Łemkowskiej skrzyni"
Paraskiewia Garbera.
Najwięcej ludzie słuchali sołtysa, do niego szli. Byli też i tacy, co więcej pamiętali i umieli historię przekazać. Jak się poschodzili, dzieci siadały koło nich i słuchały, jak opowiadali. Dzisiaj to ja sama bym słuchała i pytała takiego, co ma 90 lat. O wszystkim opowiadali: o strachach, jak ktoś coś przeżył, był na froncie, czy za granicą. I się słuchało. Moje wnuki jak były małe, to przed spaniem, zawsze kazały mi opowiadać o Mochnaczce: Babciu, a jak krowy pasłaś, jak się uczyłaś? Tylko, że ja miałam 12 lat, jak wyjechaliśmy z Mochnaczki, to dużo nie pamiętam. Starsi opowiadali o czarownicach, co krowy zaklinały, że mleko było niedobre, bosorki je nazywali. Albo że Niemiec straszy, a tam się światełko zaświeciło, a to krzakami ruszało. Różne cuda gadali, a to tam nie chodź, a to się przeżegnaj-różne były przestrogi. A dzisiaj to chociaż powiesz, to ludzie nie rozumieją, nie chcą słuchać...
Bosorkami nazywa się po dzień dzisiejszy, wiedźmy po słowackiej stronie Babiej Góry.
OdpowiedzUsuń